Vince CarterW tym miesiącu bohaterem rubryki 'Koszykarz miesiąca' będzie wschodząca jeszcze gwiazda Vince Carter. Przeanalizujmy w jaki sposób trafił do ligi zawodowej. Oto jego kartoteka:
 Pozycja: skrzydłowy Urodzony: 26/01/1977 r. Wzrost: 201 cm Waga: 99 kg College: North Carolina '98 Klub: Toronto Raptors
Vince Carter to wyjątkowy zawodnik. Wychowywał się w normalnej rodzinie z obojgiem rodziców, co w Stanach Zjednoczonych jest znacznym szczęściem. Jego mama Michelle poznała swego obecnego męża, kiedy Vince miał siedem lat, ale był on dla niego jak prawdziwy ojciec. Carter podkreśla: "Moi rodzice zawsze byli przy mnie. Taka jest u nas tradycja i w każdej chwili mogli mi przyjść z pomocą. Mieli duży wpływ na moje życie. Ich opinia zawsze się liczyła przed powzięciem każdej mojej decyzji. Z drugiej strony pozwalali mi, żebym ostateczną decyzję podejmował sam." I tak było rzeczywiście - Vince otrzymał wychowanie, o jakim mógł marzyć każdy chłopiec w Ameryce. Żył w szczęśliwej i kochającej go rodzinie. Nie było też źle jeśli chodzi o sytuację finansową. Wprawdzie nigdy się nie przelewało, ale na pewno nie było tak, że musiał grać dla zarabiania pieniędzy. Nikt go do tego nie zmuszał, nie musiał szukać drogi ucieczki z getta, jak wielu wybitnych zawodników, a koszykówka nie była jedyną grą, która cieszyła się popularnością w jego okolicy. Grano też w futbol i uprawiano inne dyscypliny. Widzimy więc, że jego miłość do koszykówki jest czymś wyjątkowym i naturalnym. Vince grał także w orkiestrze na saksofonie, był nawet jej kierownikiem. Próbował też swoich sił w poezji, tworząc piosenki i teksty liryczne.
Ostatecznie jednak koszykówka przebiła się na szczyt listy jego zainteresowań i młody Carter postanowił traktować ją całkiem poważnie. Zawodnik ten szybko zyskał uznanie i szacunek za swoją wszechstronność i talent. Wszyscy jednak chyba wiemy, że najbardziej zasłynął wspaniałymi lotami, które kończył nieziemskimi wsadami. Pierwszy raz włożył piłkę do kosza z góry będąc już w szóstej klasie, kiedy miał 170 cm wzrostu. Szybko czynił postępy i pod koniec edukacji w szkole średniej wielu już widziało w nim jednego z najlepszych koszykarzy Florydy. Kibice zaczęli nazywać go "Ufo" ze względu na wspomniane przed chwilą kosmiczne wsady. Jego trener ze szkoły średniej, Charles Brinkerhoff powiedział: "Vince to nie tylko najlepszy gracz, jakiego miałem. Wywiera olbrzymi wpływ na całą młodzież w tym mieście. Każdy uważa go za dobrego przyjaciela, taki jak on zdarza się chyba jeden na milion." Następnie przyszedł czas, kiedy Carter musiał zadecydować odnośnie wyboru uczelni.
Nie zastanawiał się długo, od początku wiedział, że chce podążać śladami swojego największego idola - Michaela Jordana, człowieka, którego według wielu opinii on miał być następcą. Wstępując do jakiejkolwiek drużyny, czy to w szkole średniej, czy w szkole wyższej, Vince bardzo często przychodził do domu zmartwiony i zniechęcony, gdy zobaczył, że ktoś już nosi koszulkę z numerem Jordana. Wtedy do akcji wkraczała jego mama, która zawsze go pocieszała: "Ty wybierzesz swój numer i ten numer stanie się sławny". W ten sposób zawodnik wybrał numer 15. 1+5 to sześć, czyli rzymskie VI, co jest skrótem od jego imienia. Tak wołają na niego przyjaciele i stąd ten numer.
STATYSTYKI VINCE'A CARTERA W NORTH CAROLINA Sezon | Liczba meczów | Procent trafnych rzutów wolnych | Procent trafnych rzutów za 3 ptk. | Punkty na mecz | Zbiórki na mecz | Asysty na mecz | 1995-96 | 31 | 68,9 | 34,5 | 7,5 | 3,8 | 1,3 | 1996-97 | 34 | 52,5 | 35,5 | 13,0 | 4,5 | 2,4 | 1997-98 | 38 | 59,1 | 51,1 | 15,6 | 5,1 | 1,9 |
Po trzech sezonach w Północnej Karolinie, w 1998 roku Carter został zgłoszony do draftu, czyli naboru do NBA. Nie został wybrany jako pierwszy, gdyż grając na uczelni w cieniu innej gwiazdy - Antawna Jamisona, nie zyskał sobie jeszcze takiego rozgłosu. Mimo że w ostatnim sezonie w Północnej Karolinie miał skuteczność aż 59 procent za dwa punkty i aż 41 procent za trzy punkty, wykonywał trochę za mało rzutów, bo średnio poniżej 10 na mecz. Z początku nic nie wskazywało na to, że Carter będzie grał w Toronto. Wprawdzie ekipa ze stolicy prowincji Ontario interesowała się tym graczem, ale początek współpracy z tym klubem był bardzo trudny i wcale nie przez działaczy czy zawodników z Toronto Raptors. Mianowicie gdy Carter leciał na pierwsze treningi próbne, jeszcze przed draftem, jego lot był bardzo opóźniony. Pogoda była fatalna, a linie lotnicze zgubiły na dodatek jego bagaż. Kiedy dotarł do hotelu okazało się, że zaginęła też rezerwacja i zanim mógł odsapnąć i zjeść zimną już kolację, było już dawno po czwartej rano. Mimo to już po kilku godzinach zdołał pokazać swą klasę trenerom z Toronto, podczas porannego treningu. I wtedy Carter miał przeczucie, że tu będzie jego dom. Tak też się stało, kiedy nadszedł dzień draftu, Carlesimo - trener Warriors wybrał Cartera i doszło do wymiany z Toronto za Antawna Jamisona. Jego mama powiedziała: "Pewnego dnia przed draftem zapytałam Vince'a gdzie jego zdaniem będzie grał - powiedział, że w Toronto. To mnie zaszokowało, gdyż pamiętałam, jakie miał przykre doświadczenia, gdy pojechał na testy do Toronto, ale on to przewidział."
W ten oto sposób Vince Carter dotarł do NBA, a oto co mówią o nim niektóre sławne osoby: "Nie widziałem nikogo, kto potrafi się wznieść nad obręcz tak jak on" - Chuck Daly "To Mojżesz w spodenkach" - jego kolega, Dee Brown "Kibice kochają go wystarczająco mocno, aby mógł uzyskać pierwsze miejsce w głosowaniu na gracza Meczu Gwiazd. Koledzy kochają go za to, że wziął na siebie odpowiedzialność za zdziesiątkowany kontuzjami zespół. Świat kocha go za to, że nie psuje go jego rosnąca sława" - Doug Smith "W połowie człowiek, w połowie zdumiewający" - Shaquille O'Neal "Skoczył tak wysoko, że to mnie aż zaniepokoiło" - Mitch Richmond "On potrafi latać, grał pod kierunkiem Deana Smitha. Do tego jeszcze jest świetnym facetem. Dlatego przypomina nam tego drugiego faceta" - ESPN (najpopularniejszy magazyn sportowy w USA)
Marek 'Nas' Grobelny |